-Znowu to gówno nam podają-powiedziała Eireann, patrząc z obrzydzeniem na papkę przed nosem.
-Czemu nie weźmiesz czegoś innego?-spytała znudzona Sophie.
-Nie poddam się! Do cholery! Wygram ten zakład!-podniosła się z siedzenia i nienawistnie mierzyła wzrokiem kogoś za plecami białowłosej.
-Zakład?-spytała czarnooka podnosząc jedną brew do góry.
-Tak, kurwa. Zakład.-powiedziała siadając z powrotem na miejsce.-Założyłam się z tym debilem co siedzi przy stoliku za nami, że przez miesiąc będę jeść tą breję zwaną przez te staruchy " Magiczna Mieszanka"-mówiąc ostatnie dwa słowa widocznie się skrzywiła.
-Co z tego będziesz mieć?-spytała białowłosa gryząc jabłko.
-Jak to co?-spytała śmiejąc się tryumfalnie.-Osobistego sługusa, oraz gościa od zadań.-powiedziała pewnie.
-Hee? Tylko tyle?-spytała lekceważąco.-No nic-powiedziała obojętnie.-Ile ci jeszcze zostało?
-Kurde! Pierwszy raz słyszę od ciebie tyle słów w tym samym czasie!-powiedziała sarkastycznie.-Jeszcze 2 dni, i jest mój.-powiedziała uśmiechając się złowieszczo.-A właśnie! Ty, po co ci te kartki?-spytała wskazując na mały plik kartek leżący na stole.
-Mój "Prawny" opiekun ma wypełnić część. Ja mam wypełnić resztę, i dać do dyrka.-powiedziała z widocznym niesmakiem.
-Widzę że jakoś nie przepadasz za staruszkiem.-powiedziała uśmiechając się podle.
-Staruszkiem?-Brew białowłosej mimowolnie uniosła się do góry.
-Tak nazywam tego dziada za biurkiem z pieczątką w ręce.
-Khe!-Czarnooka prychnęła cicho. Wstała i z tacką w ręce ruszyła do kosza. W jej ślady poszła różowowłosa. Wyrzuciły resztki z tacy i odłożyły ją na inne.
-Ej, gdzie idziesz?-spytała zdziwiona. Jej czerwone oczy śledziły sylwetkę dotychczasowej towarzyszki, która teraz kierowała swe kroki na korytarz.
-Do tego całego staruszka.-powiedziała sarkastycznie.
-A nie powinnaś najpierw iść do twoich starych?
-Nie żyją.-Białowłosa powiedziała to takim zimnym tonem ,że aż ciarki przeszły po plecach.
-A...aha.-powiedziała i zamilkła
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz