sobota, 31 sierpnia 2013

5 "Koszmar" i informacja :/

Cześć wam ludziska! Mam nadzieję że podoba wam się mój blog :). Chciałam was poprosić o komentowanie. To by była wielka motywacja dla kogoś takiego jak ja. 
Informuję was o pewnej smutnej rzeczy: Otóż ten blog zostanie po tej notce na jakiś czas zawieszony. 
Pytacie czemu, cóż, powody są dwa. Pierwszy to taki że z ledwością to piszę gdyż mam coś z ręką i cholernie mnie boli. A drugi to taki że jest brak komciów. A ja to odbieram jako brak czytelników. 
To tyle informacji. Teraz czas na notkę.

Powolnym krokiem szłam leśną dróżką. Było ciemno ale ja widziałam wszystko. Nie bałam się. Nie cieszyłam się. Po prostu nic nie czułam. Nagle przystanęłam. Byłam na malutkiej polance, światło księżyca odbijało się na tafli małego oczka wodnego. Widok był piękny. Najbardziej zapierało dech w piersiach duże drzewo. Jego liście teraz oświetlone księżycem mieniły się barwami srebra, szarości i bieli. 
Powoli zaczęłam zmierzać w kierunku wody. Uklękłam na brzegu i spojrzałam w odbicie. To co ujrzałam sprawiło że z mojego gardła wydobył się krzyk przerażenia. Nagle woda przybrała czerwony kolor a maszkara, którą ujrzałam w swym odbiciu zaczęła wypływać.
Po chwili przede mną stała straszna postać. Mała zszyte usta, z których ciekła czarna maź. Nie mała oczu. Zamiast nich ujrzałam dwie czarne dziury. Włosy były długie, czarne i zlepione ze sobą. Postać była blada, jej twarz była wykrzywiona w parszywym uśmiechu. Po chwili usłyszałam ciche słowa, które mną wstrząsnęły. A brzmiały one " Córeczko, tęsknie." Dwa słowa, a tak mną wstrząsnęły. Z moich oczu mimo chodem poleciały łzy. W pewnym momencie postać podniosła rękę do góry i jednym płynnym ruchem wbiła mi ją w miejsce gdzie biło niespokojnie moje serce. Moje oczy rozszerzyły się, maszkara zaśmiała się złowrogo i pociągnęła za mój organ. Z mojego gardła znów wyleciał donośny krzyk pełen bólu.

 W tym momencie gwałtownie podniosłam się z łóżka. Moje oczy były zamglone, lecz leciały z nich łzy. Mój oddech był przyspieszony. Mimo chodem podniosłam rękę i chwyciłam się za miejsce, w którym przed chwilą czułam ogromny ból. Nabrałam głośno powietrze i z cichym świstem je wypuściłam.
-To był tylko sen-szepnęłam cicho aby się pocieszyć.-Zły sen.-znów szepnęłam, ale ty razem załamującym się głosem. Z moich oczu dalej płynęły łzy. Podciągnęłam kolana pod brodę, objęłam je rękami i cicho zaszlochałam. Poczułam jak coś liże mnie po policzku.Spojrzałam kontem oka na mojego towarzysza, który teraz patrzył na mnie z troską. Pogłaskałam go po pyszczku i blado się uśmiechnęłam. On widząc mnie w tym stanie wskoczył na łóżko i położył się obok mnie.
-Sophie, od miesiąca masz koszmary.-powiedział cicho-może jednak powiesz o tym wujkowi?-spytał niepewnie.
-Koszmary mam od miesiąca, bo od miesiąca chodzę do tej szkoły.-szepnęłam i pogłaskałam wilka.
-Ech, wiesz że to nie możliwe.-powiedział lekko zirytowany.
-Specjalista się znalazł.-zażartowałam i opadłam na poduszki.-Która jest?
-7.30-zawył lekko wilk. Cóż, do porannych ptaszków nie należy, to trochę dziwne że się obudził. Chyba że krzyczałam przez sen. 
-Muszę wstawać.-powiedziałam cicho.
-Przyjść po ciebie?-spytał zatroskany Shiro.
-Nie trzeba tato.-powiedziałam śmiejąc się cicho. Wstałam, wyciągnęłam ubrania z szafy i ruszyłam do łazienki. Wzięłam prysznic. Gorące krople wody zmywały ze mnie pot jak i wspomnienia koszmaru. Powoli zakręciłam wodę. Wyszłam spod mojej małej oazy spokoju i wysuszyłam się. Szybko ubrałam białą koszulkę z krótkim rękawem, czarne krótkie spodenki, czarne rękawiczki bez palców oraz moją ulubioną bluzę. Włosy zostawiłam rozpuszczone, tylko grzywkę przewiązałam czarną bandamką. Oczy lekko podkreśliłam czarną kredką i wyszłam. Zjadłam śniadanie składające się z pomarańczowego soku i dwóch tostów, spojrzałam na zegarek. wskazywał 8. Pożegnałam się z Shiro i wyszłam. Dziś postanowiłam iść pieszo.
"Droga zajmie mi jakieś 45 minut. Lekcję zaczynam o 9 więc mam czas"-z taką myślą ruszyłam w kierunku szkoły.

















niedziela, 25 sierpnia 2013

4 "Rozmowa"

Pustym korytarzem szły dwie dziewczyny. Jedna z białymi, długimi, rozpuszczonymi włosami, oraz druga z różowymi średniej długości zaplecionymi w warkocze. Szły powoli, w zupełnej ciszy. Jedyny dźwięk jaki było słychać, to ich kroki. Nagle dziewczyny zatrzymały się pod drzwiami z ciemnego drewna.
-Dobra. Ja dalej nie idę.-powiedziała z nienawiścią w głosie.-Niezbyt przepadam za tym biurem. Śmierdzi tam niemiłosiernie.-Mówiąc ostatnie zdanie, dziewczyna zmarszczyła swój piegowaty nos. Jej białowłosa koleżanka wzruszyła jedynie ramionami i chwyciła za klamkę. Pewnym ruchem nacisnęła na nią i równie pewnym ruchem przekroczyła próg. Kiedy weszła do środka, od razu uderzyła w nią fala różnych zapachów. Od cynamonu po zgniłe jabłka. Kiedy przyzwyczaiła się do intensywnej woni, rozejrzała się po pomieszczeniu,w którym się znajdowała. Był to zwyczajny gabinet. W rogach pomieszczenia stały szafki z różnego koloru segregatorami, teczkami oraz różnorodne kartki. Po środku stało biurko z ciemnego drewna. Za biurkiem było wielkie okno, praktycznie na całą ścianę. Przed oknem stał wysoki mężczyzna w garniturze,patrzył swoimi niebieskimi oczami na parking przed budynkiem. Jego ciemne włosy były w klasycznym nieładzie. Sam mężczyzna wydawał się bardzo skupiony oraz równocześnie zamyślony przez co jego profil wyglądał surowo. Nagle obrócił się do dziewczyny, na jego twarzy malowało się ogromne zdziwienie. 
-Widzę że nie umiesz pukać.-powiedział surowym głosem. Dziewczyna nic sobie z tego nie robiąc podeszła do biurka i rzuciła na nie kartki od sekretarki. 
-Wypełniłam swoją część.-powiedziała beznamiętnym głosem.
-Dobrze.-powiedział podchodząc do krzesła. Usiadł i zaczął pisać coś na dokumentach rzuconych przez dziewczynę.-Dla czego nie używasz rodzinnego nazwiska?-spytał z lekkim oburzeniem.
-Nie twój interes.-odpowiedziała z jadem w głosie.
-Jak to nie mój?!-uniósł się mężczyzna.-Jako twój prawny opiekun, wujek oraz dyrektor tej placówki, mam obowiązek wiedzieć takie rzeczy.-dokończył już spokojniej.
-Och. Więc "Wujku", nie używam "Rodzinnego" nazwiska bo ON je nosi.-Jej głos był tak zimny i równocześnie jadowity, że mężczyzna poczuł jak dreszcze przechodzą przez całe jego ciało.
-Ech, już w porządku. Przepraszam.-powiedział wzdychając ciężko.-Tu masz kartki, które mają wypełnić twoi nauczyciele.-powiedział podając dziewczynie parę kartek. Dziewczyna odwróciła się i kiedy już miała chwytać za klamkę usłyszała ciche " przyjdź po lekcjach". Czarnooka kiwnęła jedynie głową i wyszła. Na zewnątrz już było pełno ludzi. Dziewczyna przeleciała wzrokiem po tratujących się nawzajem nastolatka, i gdy spostrzegła różowe, wystające z tłumu włosy, od razu ruszyła w ich stronę. Gdy doszła na miejsce zobaczyła że jej nowa koleżanka jest okrążona, a przed nią stoi nie kto inny jak "księżniczka". Kiedy podeszła jeszcze parę kroków bliżej usłyszała skrawek ich rozmowy.
-Odludku! Trzymaj się z dala od naszej strefy.-powiedziała czarnowłosa, a parę śmiechów z tłumu jej zawtórowało. Czerwono oka popatrzyła na nią pełnym pogardy spojrzeniem.
-Spadaj debilko-powiedziała spokojnie-Nie obchodzi mnie to co mówisz, twoją strefę też mam w dupie. Więc o co się gryziesz jędzo?-spytała tak jadowicie że większość osób odeszła o krok w tył. Zielonooka poczerwieniała z złości, ale po chwili uśmiechnęła się perfidnie.
-Takie dzieci ulicy jak ty w ogóle nie powinny chodzić do tej szkoły-powiedziała szyderczo się uśmiechając. Różowo włosa w tym momencie chciała skoczyć na czarnowłosą, lecz silnie ściśnięta ręka na jej ramieniu nie pozwoliła jej na to. Czerwono oka już miała skoczyć na napastnika z tyłu kiedy okazało się że to Sophie. Dziewczyna z piegami uśmiechnęła się perfidnie i przepuściła białowłosą przed siebie. Wszyscy w skupieniu czekali na ciąg dalszy. Kiedy czarnooka popatrzyła w oczy zielonookiej ta od razu zesztywniała.
-Jak ktoś TAKI jak TY, może oceniać innych?-spytała beznamiętnie.-Jesteś zwykłym śmieciem, który nadał sobie tytuł "królewny" i rządzi innymi.-mówiła dalej, ale jej głos stawał się z każdą chwilą bardziej jadowity, przepełniony nienawiścią-Zachowujesz się jakbyś była najlepsza, najmądrzejsza i najpiękniejsza, niestety jesteś w błędzie, dla mnie jesteś zwykłym śmieciem, jesteś czymś gorszym od robaka, twoje zachowanie wnioskuje że masz niski poziom IQ a co do piękna, raczej tylko na cycki twoi faceci lecą, bo twoja twarz przyprawia mnie o mdłości-kiedy białowłosa powiedziała to zdanie, zobaczyła że czarnowłosa zaczyna otwierać usta-Zamknij się-powiedziała dobitnie czarnooka.-Powiem ci coś "Księżniczko", mam w dupie twoje słowa. Większość osób ma to w dupie. A teraz spieprzaj z tond jeśli nie chcesz mieć połamanych paru kości.-Różowowłosa słysząc słowa swojej przyjaciółki uśmiechnęła się tryumfalnie, za to czarnowłosa cała czerwona odwróciła się i odeszła. Tłum,który się temu przyglądał stał chwilę w szoku a po chwili wszyscy zaczęli klaskać. Sophie, ignorując to ruszyła do sali. Po chwili doszła do niej Eireann.
-Muahahahaha!!Żeś jej dowaliła!! Pierwszy raz widziałam żeby jej nos tak świecił czerwienią!!-Krzyczała śmiejąc się Czerwonooka.-Co teraz masz?-spytała z trudem opanowując swój śmiech.
-Teraz chemia.-odpowiedziała spokojnie.-potem W-F i sztuka.
-Hmm, ja mam teraz matme. No nic, zobaczymy się na WF.-powiedziała zawracając. Kiedy czarnooka weszła do klasy od razu wszystkie rozmowy ucichły a spojrzenia skierowały się w stronę nowo przybyłej. Sophie nie zwracając na to uwagi ruszyła do ostatniej ławki pod oknem, która była akurat wolna. Usiadła, wypakowała rzezy z swojej czarnej torby przewieszonej przez ramię i popatrzyła za okno. Gdy to zrobiła od razu zaczęły się szepty a oczy wszystkich dalej wpatrywały się w jej osobę.
-Ej, to moje miejsce.-powiedział lekko oburzonym tonem jakiś chłopak. Szepty znów ucichły. Dziewczyna odwróciła swój wzrok w stronę źródła głosu. Ujrzała wysokiego chłopaka o brązowych włosach i niebieskich oczach "to ten co na początku się przedstawiał" przeleciało je przez myśl.
-No i ?-spytała znudzona patrząc w jego iskrzące się gniewnie oczy, jego mina wyglądała jak u małego dziecka, któremu bierze się zabawkę. Nagle cała jego twarz została rozpromieniona przez szeroki uśmiech a w oczach dało się zobaczyć szczęście.
-No nic, tak mówię.-powiedział i usiadł obok. Dziewczyna ignorując go znów wyjrzała za okno, niestety jej kolega z ławki miał inne plany. -Pożyczyła byś może podręcznik?-spytał znów oczekując spojrzenia czarnych tęczówek,niestety nie doczekał się gdyż dziewczyna nie patrząc na niego chwyciła książkę i mu ją podała. On westchnął cicho, tak by nikt nie usłyszał,ale dziewczyna usłyszała. Znów odwróciła wzrok na chłopaka i badawczo się mu przyglądała. Teraz na jego twarzy widać było lekki zawód. Kiedy zauważył że dziewczyna mu się przygląda od razu się uśmiechnął.
-Czego chcesz?-spytała chłodno.
-Pogadać!-powiedział dalej się uśmiechając. 
-Po co tu usiadłeś?-znów spytała.
-Bo to moja ławka-powiedział chichocząc cicho. Dziewczyna podniosła jedną brew do góry.
-Gdzie jest podpisana?-spytała znudzona.
-N..no nigdzie...Ale ja zawsze w niej siedzę-powiedział lekko zmieszany.
-Och. Super.-powiedziała beznamiętnie.-Skoro już pogadałeś, to daj mi spokój-powiedziała i znów odwróciła się do okna. 
Lekcja chemii minęła nawet spokojnie. Potem W-F, na którym grali w siatkówkę. Eireann specjalnie celowała piłką w księżniczkę, która była w tej samej drużynie. Sztuka była na temacie omawiania ptaków. Kiedy ostatni dzwonek zadzwonił dziewczyna od razu ruszyła do gabinetu jej wujka. Kiedy doszła na miejsce, tak jak poprzednio bez pukania weszła. Kiedy przekroczyła próg zobaczyła że jej opiekun nie jest sam. W pomieszczeniu, oprócz dyrektora był jeszcze czarnowłosy chłopak o szarych oczach " Czyż to nie mój widz?" Pomyślała. Teraz wzrok obu mężczyzn padł na nią. Starszy mężczyzna odchrząknął.
-Sophie, jak już ci wcześniej wspominałem. Drzwi są od tego żeby w nie pukać.-powiedział spokojnie, dziewczyna znudzona podeszła do biurka i podała lekko zirytowanemu mężczyźnie kartki.
-Gówno mnie to obchodzi. To są te kartki, które chciałeś.-powiedziała spokojnie. 
-Jak ty się wyrażasz?!-spytał wściekły niebieskooki mężczyzna. Ta tylko uniosła kąciki ust ku górze układając je w perfidnym uśmiechu.
-Jeśli chcesz, mogę ci wyrecytować cały MÓJ słownik.-powiedziała jadowicie z naciskiem na mój.
-Do cholery jasnej! Dziecko! Co się z tobą dzieje?!-krzyknął opierając dłonie o blat.
-Nie twój interes.-powiedziała chłodno.
-Kur...Kurde! Sophie, już ci tłumaczyłem że jako twój opiekun, wujek or...
-Tak, tak. Super. Teraz podpisz to, i daj mi wreszcie stąd odjechać.-powiedziała spokojnie. Mężczyzna znów w tym dniu westchnął, usiadł i podpisał parę papierów.
-Możesz już iść. 
-Luk, ty też zniknij mi z oczu.-powiedział wstając i znów patrząc za okno. Dwójka nastolatków bez słowa opuścili pomieszczenie.
-Nieźle go załatwiłaś.-powiedział obojętnie czarnowłosy.-pierwszy raz widziałem żeby się tak spiął.-mówił dalej, uśmiechając się lekko.
-Ta.-odpowiedziała krótko.
-Nazywam się Luk Lodge.-powiedział spokojnie.
-Sophie Malkin.-powiedziała i wyszła przez duże szklane drzwi na parking.  Jej kroki skierowane były w stronę czarnego nowego Triumph Tiger'a. Wsiadła na niego, włożyła kask schowany w siedzeniu i kiedy miała ruszać usłyszała jeszcze "ale czad". Ruszyła i szybko zniknęła z widoku szarookiego.

piątek, 23 sierpnia 2013

3 "Lunch"

-Znowu to gówno nam podają-powiedziała Eireann, patrząc z obrzydzeniem na papkę przed nosem.
-Czemu nie weźmiesz czegoś innego?-spytała znudzona Sophie.
-Nie poddam się! Do cholery! Wygram ten zakład!-podniosła się z siedzenia i nienawistnie mierzyła wzrokiem kogoś za plecami białowłosej.
-Zakład?-spytała czarnooka podnosząc jedną brew do góry.
-Tak, kurwa. Zakład.-powiedziała siadając z powrotem na miejsce.-Założyłam się z tym debilem co siedzi przy stoliku za nami, że przez miesiąc będę jeść tą breję zwaną przez te staruchy " Magiczna Mieszanka"-mówiąc ostatnie dwa słowa widocznie się skrzywiła.
-Co z tego będziesz mieć?-spytała białowłosa gryząc jabłko.
-Jak to co?-spytała śmiejąc się tryumfalnie.-Osobistego sługusa, oraz gościa od zadań.-powiedziała pewnie.
-Hee? Tylko tyle?-spytała lekceważąco.-No nic-powiedziała obojętnie.-Ile ci jeszcze zostało?
-Kurde! Pierwszy raz słyszę od ciebie tyle słów w tym samym czasie!-powiedziała sarkastycznie.-Jeszcze 2 dni, i jest mój.-powiedziała uśmiechając się złowieszczo.-A właśnie! Ty, po co ci te kartki?-spytała wskazując na mały plik kartek leżący na stole.
-Mój "Prawny" opiekun ma wypełnić część. Ja mam wypełnić resztę, i dać do dyrka.-powiedziała z widocznym niesmakiem.
-Widzę że jakoś nie przepadasz za staruszkiem.-powiedziała uśmiechając się podle.
-Staruszkiem?-Brew białowłosej mimowolnie uniosła się do góry.
-Tak nazywam tego dziada za biurkiem z pieczątką w ręce.
-Khe!-Czarnooka prychnęła cicho. Wstała i z tacką w ręce ruszyła do kosza. W jej ślady poszła różowowłosa. Wyrzuciły resztki z tacy i odłożyły ją na inne.
-Ej, gdzie idziesz?-spytała zdziwiona. Jej czerwone oczy śledziły sylwetkę dotychczasowej towarzyszki, która teraz kierowała swe kroki na korytarz.
-Do tego całego staruszka.-powiedziała sarkastycznie.
-A nie powinnaś najpierw iść do twoich starych?
-Nie żyją.-Białowłosa powiedziała to takim zimnym tonem ,że aż ciarki przeszły po plecach.
-A...aha.-powiedziała i zamilkła

piątek, 16 sierpnia 2013

2 "Atak żmiji"

-Co masz teraz?-spytała obojętnie różowowłosa dziewczyna patrząc na swoją białowłosą towarzyszkę, która teraz odbierała papiery od sekretarki.
-Teraz?-spytała siebie patrząc w przestrzeń.-teraz mam angielski-powiedziała idąc korytarzem do sali..
-Super!-powiedziała czerwonooka.-Nie będę samotna.-dodała po chwili dziwnie się uśmiechając.
-Nie zerwę się z pierwszego dnia w szkole.-powiedziała znudzona czarnooka.
-Czemu nie?-powiedziała lekko zdziwiona.
-Powiedzmy że muszę coś załatwić.-mówiąc to, weszła do sali a za nią podążyła niechętna czerwonooka.
-Kurwa!-powiedziała pod nosem, zwracając na siebie uwagę koleżanki.-Księżna idzie. Jak myślisz, przeżyje upadek z tych schodów przed szkołą?
-Tak-odparła spokojnie nie patrząc już na koleżankę z ławki. Jej wzrok spoczął na lesie za oknem.
-Okej.-odpowiedziała różowowłosa.-Trzeba znaleźć wyższe-dodała po chwili wrednie się uśmiechając.
-Czyż to nie nasza "Nowa" uczennica?-spytała z jadem czarnowłosa podchodząc do dwóch dziewczyn.Ani jedna ani druga nie zwróciły na nią uwagi. Różowo włosa teraz  zajęta była swoimi czarnym paznokciami. Widać było jak w zielonookiej wrze krew.-Widzę że jesteś głucha. Och, szkoda mi ciebie. żeby aż tak się pogrążyć w pierwszym dniu szkoły.-mówiąc to zaśmiała się tryumfalnie.
-Z tego co słyszałam i widziałam ty pogrążasz się każdego dnia.-odpowiedziała nienawistnie Eireann.
-Och, czyż to nie nasz kochany odludek?-spytała zdziwiona.-Wybacz nie zauważyłam cię-powiedziała kładąc rękę na ustach.-Cóż, kogoś takiego jak ty trudno zauważyć.-powiedziała śmiejąc się podle. Popatrzyła w czerwone oczy White i zobaczyła w nich obojętność ale i również czuła bijącą od nich nienawiść. Znów zaczęła chichotać. Popatrzyła teraz na czarnooką,która również się jej przyglądała. Gdy Maggi spojrzała w oczy białowłosej od razu zamilkła. Czuła się tak nieswojo że aż drgnęła.Z oczu Sophie nie dało się nic wyczytać, nie można było nic wyczuć ani zobaczyć. Czarnowłosa czuła się jakby właśnie popełniła jakiś błąd i szybko się odsunęła.
-Takie śmiecie jak ty, nie zasługują nawet na wzrok kogoś takiego jak ja więc czuj zaszczyt, ponieważ więcej go nie dostąpisz.-powiedziała bez wyrazowo białowłosa. Eireann patrzyła na nią z podziwem. Jej wzrok teraz patrzył nienawistnie i równocześnie tryumfalnie na "księżniczkę", która teraz z zawrotną szybkością znalazła się w swojej ławce. Białowłosa znów zwróciła swój wzrok w stronę lasu, lecz nie na długo gdyż usłyszała klaskanie dwóch osób. Jedną z nich była jej lokatorka z ławki a drugą okazał się czarnowłosy chłopak o szarych oczach, który siedział w ławce przed nimi.
-Pięknie powiedziane.-powiedział spokojnie i odwrócił się do przodu.

czwartek, 8 sierpnia 2013

Rozdział 1 "Nowa"

  Korytarzem szła średniego wzrostu, młoda dziewczyna.Ubrana była w lekko za dużą czarną bluzę z białym nadrukiem "I'M WITCH"oraz głębokim kapturem.Na nogach miała getry w biało czarne paski, buty były zwyczajnymi czarnymi trampkami za kostkę. Jej białe niczym śnieg włosy były w lekkim nieładzie, były również całe mokre. Dziewczyna szła powoli, widocznie nie spieszyła się. 
  Gdy zatrzymała się przed brązowymi drzwiami, przejechała obojętnym wzrokiem po pustym korytarzu.Jej czarne oczy nie wyrażały nic. Tak jakby były wyprane z jakich kolwiek emocji. Pewnie chwyciła za klamkę i nacisnęła ją po czym równie pewnym krokiem przekroczyła próg sali. Wszystkie oczy zwróciły się w jej stronę. Ta ignorując ciekawskie spojrzenia podeszła do nauczyciela i podała mu małą kartkę. Mężczyzna po przeczytaniu kilku zdań nieznacznie się zdziwił, po chwili jednak wyprostował się.
-Więc to ty jesteś tą nową?-spytał obojętnie,dziewczyna kiwnęła tylko głową na tak.-Ech, dobrze więc. Przypomnij mi jak się nazywasz?-Spytał pierwszy raz patrząc w oczy białowłosej, mimowolnie zadrżał. Bo któż by nie zadrżał patrząc w tak zimne oczy?
- Nazywam się Sophie Malkin.-Powiedziała tak suchym tonem że nauczyciel lekko się spłoszył. Odchrząknął tylko i znów spojrzał, już opanowany, w oczy dziewczyny.
-A więc Sophie. Miałaś być tu już wczoraj.-powiedział spokojnie.
-Tak.-odpowiedziała krótko. Czuła na sobie każde spojrzenie. Nikt nie chciał spuścić z niej swojego wzroku. Ona dalej ignorując te nachalne i denerwujące oczy zwróciła się do nauczyciela.
-Mogę już gdzieś usiąść czy mam tak stać na środku klasy?-Spytała. W jej głosie nie dało się wyczuć żadnych emocji.
-T...Tak. Usiądź w ostatniej przy oknie.-powiedział, i ponownie w tym dniu odchrząknął. Dziewczyna już bez słowa ruszyła na wyznaczone miejsce. Gdy już usiadła od razu jej wzrok trafił za okno. Nauczyciel przez całe 30 min mówił o cząsteczkach i takich tam, ale widać było że nikt go nie słucha. Wszyscy byli zbyt zajęci wpatrywaniem się w nową. Nagle zadzwonił upragniony przez wszystkich dzwonek. Od razu poderwali się i podbiegli do niej. 
-Hej!-Zawołał wesoło wysoki chłopak o brązowych włosach i błękitnych iskrzących się oczach.-Nazywam się Markus Lodge, ale wszyscy mówią mi Mark-powiedział brunet z szerokim uśmiechem. Dziewczyna kiwnęła tylko głową i zaczęła się pakować.
-Cześć, ja nazywam się Maggi Black-powiedziała wysoka czarnowłosa dziewczyna. Jej oczy były koloru zielonego. Gdy reszta chciała zacząć się przedstawić białowłosa bez żadnego słowa ominęła ich i ruszyła ku kolejnej sali.Gdy już się trochę oddaliła usłyszała że ją obgadują. Znów nie zrobiło to na niej żadnej różnicy.
Doszła wreszcie pod salę i zobaczyła że jest prawie pusta. Od razu ruszyła w kierunku ostatniej ławki przy oknie. Gdy już usiadła rozpakowała się i zauważyła że tu też się jej przyglądają. Powoli odwróciła wzrok i patrzyła znów za okno. Nagle usłyszała szuranie krzesła obok siebie. Leniwie popatrzyła na osobę siadającą obok. Była to niezbyt wysoka i okropnie chuda niczym anorektyczka dziewczyna. Miała długie, jasno różowe włosy zaplątane w dwa warkoczyki.Jej blada cera i delikatnie piegi na twarzy i rękach wspaniale się komponowały. Jej sine usta wykrzywione w szyderczym uśmiechu ukazały ostro zakończone zęby. Oczy otoczone linią czarnej kredki spoglądały z nienawiścią na świat jednocześnie w jej nienaturalnie wąskich czerwonych źrenicach odbijała się żądza krwi. Ubrana w czarną męską koszulkę z Iron Maiden i getry w poziome paski. Na rękach skórzane bransoletki, a na nogach ciężkie buty. 
-Cześć nowa.-powiedziała z jadem w głosie.- Jestem Eireann White. Słyszałam że zignorowałaś księżniczkę-powiedziała, a jej usta znów wykrzywiły się w szyderczym uśmieszek.Białowłosa podniosła lekko jedną brew do góry, tak aby okazać swoje zdziwienie.-Ech. Widzę że naprawdę jesteś nowa. Księżniczka to ta laska z czarnymi kudłami i zielonymi gałami-powiedziała z wstrętem w głosie, na co czarnooka zareagowała lekkim uśmiechem.-Wiesz co? Lubię cię.-powiedziała różowo włosa.-Choć mało mówisz to i tak wiem z jakimi ludźmi jest warto siedzieć.-powiedziała lekko zamyślona. Już chciała coś dodać ale nauczyciel wszedł i zaczął swoją, długą oraz nudną przemowę, po czym zaczął sprawdzać obecność. Gdy już sprawdził, jego wzrok zatrzymał się na małej karteczce. Jego źrenice zwężyły się.
-Sophie Malkin?-spytał niepewnie.
-Obecna-powiedziała tym swoim beznamiętnym tonem.


środa, 7 sierpnia 2013

Prolog

   Do dziś pamiętam ten dzień. Był to dzień moich 9 urodzin. Wtedy padał deszcz, a ja śpiewałam wymyślone przez siebie piosenki siedząc w moim czerwono-biało pokoju. Myślałam że to będzie wyglądało inaczej. Że ten dzień będzie taki jak poprzedni, że będzie pełen radości, uśmiechów, zabaw,może nawet wspólnych śpiewów i tańców . Niestety, przeliczyłam się. W tym dniu mój mały pokoik skąpany był w szkarłatnej cieczy, w której odbijał się dostojny, biały król nocy.Pełen był łez i krzyków. Rozpacz jaka dopadła mnie wtedy była nie do opisania. Pamiętam jak patrzyłeś na mnie tym nieobecnym wzrokiem. Pamiętam również jak na twojej twarzy widniał ten parszywy, obleśny, tryumfalny uśmieszek. Kiedy kierowałeś się w moją stronę, moje ciało było sparaliżowane, błagałam, prosiłam, płakałam. Nie pomogło, kiedy podniosłeś rękę by wymierzyć mi cios zamknęłam moje czarne niczym węgiel oczy,lecz nie poczułam bólu,widocznie ją zatrzymałeś.W tedy nie potrafiłam patrzeć na twoją twarz. Bałam się. Tak cholernie,że nie potrafiłam otworzyć oczu. Słyszałam jedynie twój chłodny jak lód głos mówiący tylko "żałosne".Mimowolnie spojrzałam w twoją stronę, ale zanim zdążyłam cokolwiek zrobić uderzyłeś mnie. Wypadłam wtedy przez okno. Na szczęście, lub nie, był to parter, choć miałam złamaną nogę,rękę oraz dwa żebra, przeżyłam. Wtedy również wyskoczyłeś przez nie i stanąłeś nade mną.Zamglonym wzrokiem zerknęłam na ciebie. Nie wiem czy to z powodu omamów czy to była prawda ale widziałam coś spływającego po twoim policzku. To coś spadło na moje czoło i powoli upadło na ziemię. Usłyszałam wtedy ciche "chlup". Wtedy zrozumiałam że to nie były łzy, a deszcz, który padał bez przerwy. Ten dzień był inny, był końcem wszystkiego ale i również początkiem.